Recenzja filmu

Autorki (2014)
Janusz Mrozowski

Nikt nie byłby mną lepiej

Mrozowski wierzy w terapeutyczną funkcję sztuki. W swoich więziennych dokumentach – a "Autorki" to już piąty taki film w dorobku reżysera – nie resocjalizuje bohaterów, tylko stara się ich
Janusz Mrozowski wchodzi za więzienne mury nie jako ciekawski podglądacz, ale życzliwy obserwator chcący świadczyć o dramatach swoich bohaterek. "Autorki", kolejny film Mrozowskiego o życiu w zakładzie karnym, to opowieść o terapeutycznej funkcji sztuki i sześciu kobietach, które dzięki teatrowi mogą zmierzyć się z własnymi demonami. 



Mrozowski opowiada ich historię w sposób nieoczywisty. W jego "Autorkach" nie znajdziemy gorzkich zwierzeń, ani wzruszających opowieści o trudnym losie. Prawdę o sześciu więźniarkach z Zakładu Karnego w Krzywańcu poznajemy dzięki teatrowi. Punktem wyjścia dokumentu Mrozowskiego jest bowiem projekt reżysera teatralnego Łukasza Chotkowskiego i dramatopisarki Magdy Fertacz, którzy w 2014 roku na deskach Lubuskiego Teatru w Zielonej Górze zrealizowali spektakl "Nikt nie byłby mną lepiej. Koncert". Przez rok przyjeżdżali do więzienia w Krzywańcu, by spotykać się z osadzonymi i pracować nad tekstem sztuki teatralnej o ich losach. Z dwudziestu sześciu kobiet, które pierwotnie brały udział w tym teatralnym eksperymencie, do premiery wytrwało zaledwie sześć, które we wspólnie stworzonym dramacie dzielą się najbardziej intymnymi zwierzeniami i przemyśleniami.

Opowiadając o tym niezwykłym przedsięwzięciu, Mrozowski chowa się w cień. Jego "Autorki" to dokument absolutnie skromny, zrealizowany przez twórcę rozumiejącego, że to nie filmowa forma czy reżyserski komentarz są w tej historii najważniejsze. Tym, co liczy się dla niego naprawdę, są historie bohaterek – często traumatyczne, czasem boleśnie trywialne. Reżyser nie skłania kobiet do wyznań przed kamerą, nie szuka efektownych ujęć i  emocjonalnych uniesień. Nie pyta o to, jak trafiły za kraty, czego żałują, o czym marzą. Po prostu przygląda się im i rysuje ich szczere portrety. Pokazuje autentyczność i pozerstwo, pretensjonalność i szczerość. 
Prawdę o bohaterkach poznajemy dopiero później, gdy na scenie aktorzy wypowiadają napisane przez nie kwestie. Słyszymy historie nastoletniej prostytutki, opowieść kobiety wychowywanej w domu alkoholików, matki, która straciła kontakt z dziećmi, oraz żony bitej przez męża. "Jeden dzień piszesz, trzy dni się z tego leczysz" – mówi jedna z bohaterek filmu o sztuce, którą współtworzyła. U Mrozowskiego sztuka staje się jedynym dostępnym sposobem na wyrażenie siebie – dopiero na deskach teatru opowieści tytułowych autorek mogą w pełni wybrzmieć. Dopiero wtedy, gdy wypowiadają je aktorzy, stają się w pełni zrozumiałe dla samych bohaterek dramatu. 

   

Mrozowski wierzy w terapeutyczną funkcję sztuki. W swoich więziennych dokumentach – a "Autorki" to już piąty taki film w dorobku reżysera – nie resocjalizuje bohaterów, tylko stara się ich poznawać. Wsłuchuje się w ich głosy, przygląda z dystansu. Z czasem to oni sami otwierają się i dostrzegają szansę, jaką jest dla nich obecność kamery, która nie ocenia. Bo siłą kina Mrozowskiego jest empatia i szczerość, których nie przesłaniają ani formalne eksperymenty, ani pogoń za sensacją. "Autorki" są tego kolejnym dowodem. 
1 10
Moja ocena:
7
Rocznik '83. Krytyk filmowy i literacki, dziennikarz. Ukończył filmoznawstwo na Uniwersytecie Jagiellońskim. Współpracownik "Tygodnika Powszechnego" i miesięcznika "Film". Publikował m.in. w... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones